Kraków od zawsze był wyjątkowym miejscem na mapie polskich artystów. Nie zawsze jednak wielowiekowa tradycja architektoniczna miasta skupiała to środowisko w rynkowych kawiarniach i piwnicach. Dowodem na to jest historia pewnej niewielkiej posiadłości położonej na skraju Lasu Wolskiego i zamieszkującej ją rodziny.
Na skraju Lasu Wolskiego, w zwierzynieckich Przegorzałach, zaledwie kilka minut drogi samochodem od ścisłego centrum Krakowa znajduje się niewielka posiadłość, która na stałe wpisała się w historię polskiej sztuki ceramicznej. W dwudziestoleciu międzywojennym rejon ten nie był tak gęsto zabudowany jak dzisiaj. Okoliczny las, sady i przełęcze sprawiały, że było to miejsce ciche i tajemnicze. Malownicze kotliny pomiędzy omszałymi pagórkami w bliskim otoczeniu Krakowa stanowiły dla wielu zamożnych mieszkańców prawdziwą samotnię na skraju ówczesnego miasta.
Właśnie ta wyjątkowa okolica stała się letnim domem dla znanego krakowskiego przemysłowca Stanisława Burtana, który po ślubie z Anielą Satalecką spędzał wolny czas w jej rodzinnej posiadłości w Przegorzałach. Stanisław Burtan był w latach 1928-1930 posłem II kadencji Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i zasłużonym weteranem Legionów Piłsudskiego, za co w 1935 roku uhonorowany został Złotym Krzyżem Zasługi. Jego praca nad odbudową zniewolonego przez lata kraju polegała również na wkładzie w odrodzenie polskiej gospodarki. Burtan był właścicielem kilku zakładów ceramicznych, w tym cegielni i fabryk wyrobów szemiotowych oraz porcelany. Zakłady te i wykonywany przez Burtana zawód zaowocowały zainteresowaniem jego córki Heleny ceramiką, która realizowała się jednak w wyłącznie artystycznym wymiarze wykorzystywania tego materiału.
Posiadłość Burtanów po ślubie Heleny z artystą Romanem Husarskim stała się kolebką nowożytnej historii polskiej ceramiki. Husarscy poznali się w okresie studiów na Wydziale Rzeźby krakowskiej ASP, gdzie nawiązali wiele przyjaźni ze środowiskiem artystycznym małopolski. W latach powojennych przegorzalska willa i gospodarstwo stało się nie tylko domem, ale miejscem pracy ceramików i rzeźbiarzy Husarskich. Roman, który na początku swojej kariery szukał jeszcze swojej własnej drogi do artystycznego spełnienia, oprócz pracy nad rzeźbami w natchnieniu czerpanym z podleśnych krajobrazów pisał również prozę oraz poezję, dzięki którym stał się członkiem Związku Literatów Polskich. Dzięki ZLP Husarscy poznali między innymi Stanisława Lema, który był częstym gościem posiadłości. Szukający w Krakowie namiastki ukochanego Lwowa Lem głęboko związał się z rodziną Husarskich, a przyjaźń ta zaowocowała nawet wspólnymi dziełami jak sztuką Jacht „Paradise” czy groteskowo prześmiewczym „Korzenie. Drrama wielorakie o czasach głębokiego stalinizmu”.
W 1953 r. Jan Józef Szczepański pisał w swoim Dzienniku na temat „Korzeni”:
W ubiegłą niedzielę byłem z Lemem w Przegorzałach u Husarskich. Jeździliśmy skikjoringiem, a potem Lem czytał sztukę kukiełkową, którą razem z H.[usarskim] napisali. Bardzo dowcipna i dobra.
Dowodem zażyłości Lema z małżeństwem Husarskich był również wspólnie hodowany pies rasy łajka syberyjska o imieniu Tajga, który na stałe mieszkał w krakowskim gospodarstwie. Ślady pobytów Lema w domu Heleny i Romana można również odnaleźć w opisach przyrody zawartych w Astronautach, czy niemal w całości pisanym w Przegorzałach Szpitalu Przemienienia.
Z biegiem lat Husarski coraz częściej napotykał trudności z publikacją swoich dzieł, dlatego poświęcił się swojej pracy nad ceramiką i rzeźbą. W trudnych czasach stalinizmu jedyną drogą na zachowanie własności do rodzinnej posiadłości Heleny była kariera wykładowców obojga małżonków na ASP. Pracownia w Przegorzałach i postawiony przez małżeństwo piec ceramiczny pozwoliły na organizację stałych warsztatów dla studentów Akademii. Wśród podopiecznych, ale również bliskich przyjaciół Husarskich, którzy odwiedzali małżeństwo nie tylko w trakcie zajęć, znaleźli się późniejsi wybitni przedstawiciele polskiego rzeźbiarstwa jak Ewa i Kazimierz Fajkoszowie czy Maria Ledkiewicz-Wodnicka. Właśnie ta grupa brała czynny udział w rekonstrukcji XVII i XVIII-wiecznych kafli holenderskich z pałacu Na Wodzie w Warszawskich Łazienkach, które zostały zniszczone podczas wojny. Husarscy wraz ze swoimi uczniami mieli za zadanie odtworzyć kilka tysięcy flizów, które zdobiły Pokój Holenderski, a wszystko to na podstawie ocalałych zaledwie kilkudziesięciu kafli, które rzadko kiedy przetrwały w całości. Praca ta stanowiła nie lada wyzwanie, szczególnie z powodów braku opracowanej właściwej technologii. Współczesne materiały nie pozwalały osiągnąć zamierzonego efektu, płytki nie posiadały charakterystycznych spękań glazury, niuansów kolorystycznych i nierówności powierzchni. Helena Husarska musiała więc opracować zupełnie nową metodę wypalania gliny, która pozwalała na osiągnięcie właściwych rezultatów.
Dr Piotr Oczko, adiunkt na Uniwersytecie Jagiellońskim, pisze na temat trudności, jakie napotkali artyści w trakcie prac rekonstrukcyjnych:
Dopiero po około roku intensywnych eksperymentów, Helena Husarska zdecydowała się na własnoręczne przygotowywanie w domowych warunkach wszystkich składników (w tym mielenie i mieszanie gliny) oraz wypalanie kafli w stojącym w jej pracowni piecu. Trzeba dodać, że z braku dostępnych wówczas prac na temat historycznego wyrobu kafli w dawnej Holandii, technologia ta została opracowana intuicyjnie, na zasadzie prób i błędów, a niektóre materiały zostały zakupione ze środków uzyskanych ze sprzedaży rodzinnej biżuterii Heleny Husarskiej.
Pracownia Husarskich położona na terenie gospodarstwa otoczonego 3 hektarowym sadem była miejscem narodzin wielu innych metod wykorzystania ceramiki w rzeźbie. Roman Husarski podczas pracy nad nowymi wynalazkami stworzył zupełnie nową technikę plastyczną, która dawała niepodobne do czegokolwiek efekty i walory artystyczne. Chodzi tu o piropikturę, czyli metodę bezpośredniego natryskiwania ceramiki na powierzchnie. Przykład dzieła powstałego za sprawą tej technologii możemy obecnie podziwiać na krakowskim basenie Korona. Nie zawsze jednak prace Husarskiego były równie mocno eksponowane. Przykładem projektu, który nie został zrealizowany w pierwotnym założeniu, jest piropikturowa praca „Era Żelaza” zaprojektowana na zlecenie władz PRL dla huty, wówczas im. Lenina.
Innym ciekawym projektem, był całościowy wystrój kaplicy zrealizowany dla pobliskiego klasztoru jezuitów i kościoła pod wezwaniem Chrystusa Króla Wszechświata. W jego skład wchodziło między innymi założenie, posągu Chrystusa, który miał składać się z dwóch części, stałej podstawy ciała Jezusa oraz trzech różnych głów prezentujących inne wyrazy twarzy, które miały być wymieniane w zależności od trwającego okresu liturgicznego. Ostatecznie proces tak częstej wymiany tego elementu okazał się zbyt pracochłonny, dlatego jezuici zdecydowali się na stałe pozostawić pomnik Chrystusa Zwycięskiego, który pierwotnie miał być prezentowany w okresie wielkanocnym. Kolejne głowy zachowały się do dziś, jedna przechowywana jest w samym klasztorze, druga natomiast pozostała na terenie posiadłości Husarskich.
Głowa Chrystusa to nie jedyne dzieło Husarskich, które na stałe pozostało na terenie przegorzalskiej willi. W ogrodach i budynkach znajdującego się tam obecnie gruntownie wyremontowanego luksusowego pensjonatu Ekosamotnia natrafić można na wiele makiet projektów imponujących rzeźb Romana jak np. ogromna „Era Żelaza” czy płaskorzeźby, obrazy i kolekcja talerzy ceramicznych Heleny.
Najbardziej rzucającym się w oczy dziełem, które znajduje się na terenie rodzinnej posiadłości Heleny Husarskiej, jest monumentalna mozaika „Ostatnia Wieczerza”, którą Roman Husarski zaprojektował dla jednego z kościołów. Projekt ten stwarzał jednak zbyt wiele trudności w realizacji dla różnych parafii, którym brakowało środków na montaż tak dużego dzieła. Z tego powodu zdecydowaliśmy się wykorzystać je do wzbogacenia naszej domowej ekspozycji, która, jak się okazało, zyskała element idealnie skomponowany z otaczającymi go drzewami owocowymi, stawami, mostkami czy pobliską stuletnią altaną i wąwozem
– mówi Anna Husarska, synowa Heleny i Romana, prowadząca pensjonat Ekosamotnia.
Dzikość zieleni i tajemniczość leśnych krajobrazów położonej na terenie wielkiego miasta posiadłości odcisnęły wyjątkowe piętno na twórczości uznanych artystów, którzy stale pracowali w tym szczególnym otoczeniu. W pracach Heleny i Romana Husarskich widać wpływ rodzinnego domu Burtanów i Sataleckich, którego magiczna atmosfera przyciągała w gościnę wielu innych artystów szukających podobnego natchnienia i wyciszenia. Dowodem na siłę oddziaływania przegorzalskiej samotni – dzisiejszej Ekosamotni – jest przypisywany przez badaczy literatury szkic tego pejzażu ze Szpitala przemienienia Stanisława Lema:
W długie kotliny między pagórami, spokojnymi jak grzbiety śpiących zwierząt, wpływała wełnista mgła; czarne krechy gałęzi roztapiały się w jej przyborze. Tu i ówdzie, jakby pędzel potknął się w ruchu, ciemniały za mgłą nieregularne, kanciaste plamy.
Bogusław Skowron,
źródło: http://www.krakowniezalezny.pl
Tekst listu
Byłem dzisiaj u Hussarskich. Pokazywali mi piec, który wykonali do Pieskowej Skały. 5 m wysokości. Jeszcze mają wykonać 2 takie piece. Każdy o innej tematyce. Ten jest oparty na motywach Żywota Człowieka Poczciwego. Wspaniała rzecz!! Został przez komisję przyjęty bez żadnych zastrzeżeń. Podobno wypadek bez precedensu. Widziałem też „pająka”, o którym była mowa kiedyś u nas. Niestety zepsute są styki i nie mogłem zobaczyć go w działaniu /może Ty będziesz wiedział, z czego zrobić styki, aby się nie przepalały /iskrzenie/.niedawno byli u nich Norwegowie i zachwycali się „pająkiem”. Patent na tę rzecz dostali Hussarscy w ciągu dwóch miesięcy – nie było żadnych wątpliwości czy to jest rzecz oryginalna. Niestety trudności finansowe nie pozwalają na zastosowanie wynalazku. Znów Polska zaprzepaszcza światową szans!! Imponują mi ci Hussarscy.
Napisałem Ci więc nawet więcej, niż „cośkolwiek”, jak chciałeś. Teraz czekam na Ciebie. Napisałem do Czeszek. Do jednej do domu, do drugiej na adres Akademii Medycznej w Pradze.
Przesyłam pozdrowienia i ukłony dla Twoich Rodziców.