Dziadkowie Pani Łuszczek i jej brata poznali się na robotach w Niemczech i po powrocie zamieszkali w Bielanach w drewnianym domku, który z czasem rozbudowywali. Babcia znała niemiecki i wspominała, że jeden z bardziej ludzkich oficerów niemieckich zakupił buty dla jej córek, gdyż w domu, była jedna para, w której na zmianę chodziły do kościoła.
Ojciec państwa przebywał w obozie w Płaszowie, z którego uciekł i dłuższy czas ukrywał się, lecz prawdopodobnie na skutek donosu został schwytany i osadzony w obozie karnym. W czasie ucieczki z obozu w Płaszowie, idąc nocą z dwoma kolegami, zauważył światła samochodu i schował się w zbożu. Koledzy nie mieli tyle szczęścia, zostali schwytani i wkrótce zginęli. Po wkroczeniu sowietów dziadek musiał interweniować w dowództwie z powodu napastowania córek ze strony zdziczałych i chamskich sołdatów.
Wspomnienia z dzieciństwa
Brat Pani Anny wspomina zakończenie szkoły w 1. klasie. Szczególnie utkwił mu w pamięci zapach olbrzymiej kwitnącej lipy koło szkoły i przedstawienie „O krasnoludkach i Sierotce Marysi” pod kierunkiem nauczycielki Pani Czyżewskiej. W roli Sierotki Marysi wystąpiła Pani Kuśnierz, obecnie żona kościelnego. Działało też przedszkole Wodociągowe, do którego uczęszczały też między innymi dzieci z osiedla wojskowego. Najbardziej zapamiętaną przedszkolanką była Pani Marysia Baster, która wychowała kilka pokoleń.
Zapamiętane charakterystyczne postacie z dzieciństwa to:
- pan Garzełek, lodziarz i autor prawie wszystkich zdjęć z tamtego okresu;
- gazeciarz, który nadchodząc od Salwatora wykrzykiwał tytuły „Echo”, „Dziennik”, „Przyjaciółka”, a dla najmłodszych miał Świerszczyki;
- handlarz skupujący flaszki, szmaty i skórki z królików;
- domokrążca nitujący dziurawe garnki;
- pasterz Błażej, który zbierał wszystkie krowy z okolicy, wypędzał do pasienia nad Wisłę i powracał z nimi na wieczorny udój.
Zabawy dzieci odbywały się głównie na polu. Do domu wpadały tylko po kromkę chleba, gdy zgłodniały i dopiero ojciec wracający po 16 z pracy był w stanie zagonić je do domu.
Główne zabawy to gra w zośkę, w dwa ognie, ganianie z kółkiem od roweru popychanym kawałkiem drutu.
Do corocznych atrakcji należało też sypanie kwiatków w Boże Ciało z zastrzeżeniem, aby nie sypać płatków z maków i piwonii ze względu na poślizg. Za sypanie kwiatków rozdawano paczki. Raz do roku Kameduli wychodzili za mury klasztoru, udając się przeważnie do Tyńca.
Zabudowa Bielan koncentrowała się głównie wzdłuż 3 stawów kamedulskich. W końcu lat 60. opracowano nierealne plany zabudowy. Wydzielono 3-arowe działki budowlane, nie uwzględniając warunków terenowych.
Bardzo dobre tereny uprawne były na tzw. Wirach-gleby madowe na terenach zalewowych. W okresie wojennym wybudowano wały przeciwpowodziowe. Na wałach rosła bardzo dobra trawa i ludzie wykupowali działki do koszenia.
W okresie letnim dzieci kąpały się w Wiśle albo w Sance pod Piekarami. Na plażach był piękny złocisty piasek. Plaże te zwane były dzikuskami. Częste były też wyjazdy rodzinne nad staw w Kryspinowie. Zabierało się kompot w butelkach, pomidory i gotowane jajka i przebywano tam do wieczora. Wracając, obserwowało się chmary chrabąszczy.
Z zapamiętanych miejsc pojawia się także sklep spożywczy u Czecha. Usytuowany był w drewnianym domu z werandą. Robiło się tam podstawowe zakupy. Do dzisiaj pamiętane są codzienne zakupy pasterza Błażeja, a mianowicie – ćwiartka, serek i cztery bułki.
Przed niektórymi domami stały żarna, które były niezbędne do mielenia mąki na prażuchy.
Co roku przed świętami Bożego Narodzenia, miesiąc przed, brat pani Anny razem z kolegami, w sumie 10 osób zbierali się w warsztacie u Nowotarskiego, robili stroje i przeprowadzali próby, aby wyruszyć z kolędą . W drugi dzień świąt z gwiazdą, a w Nowy Rok z trójkątem.